5 filmów, których nie widzieliście. Błąd, który możecie jeszcze naprawić
To co w ostatnim czasie dzieje się ze stroną film.org.pl (Klub Miłośników Filmu) podoba mi się coraz bardziej. Z lekko nieczytelnej, archaicznej strony po zmianie redaktora naczelnego przeobraziła się w praktycznie zupełnie nowy byt. Z tego co widzę część klubowa została zmarginalizowana, a sterujący projektem postawili na coś na kształt redakcji, która ostro zakasała rękawy do pracy i co rusz zaskakuje nas wysokiej jakości tekstami, których nie powstydziłyby się takie magazyny jak kultowe Empire czy Total Film.
Na początku czerwca światło dzienne ujrzał kolejny inspirujący cykl zwany "Szybką piątką" (nawiązanie do najlepszego filmu akcji 2011 roku?), w której poszczególni autorzy przygotowują krótkie, osobiste rankingi filmów, skupione wokół określonego, w założeniu niezbyt poważnego tematu. Na Dzień Dziecka pojawiło się zestawienie produkcji, których nie powinniśmy byli oglądać jako dzieci (ale i tak zobaczyliśmy), z kolei wczoraj film.org.pl zaskoczył nas rankingiem mniej znanych filmów XXI wieku, zasługujących na większą uwagę.
Przeczytałem, zanotowałem niektóre w kajecie do obejrzenia, ale osobiście wytypowałbym jeszcze kilka mniej popularnych (z mojego punktu widzenia) filmów. Dlatego po raz pierwszy w historii KWP robię coś na kształt crossoveru, podpinając się pod temat innego serwisu i prezentuję swoją szybką piątkę. Naprawdę szybką, bo po ostatnim wpisie o "Powrocie do przyszłości" muszę zregenerować siły, by napisać coś dłuższego.
Stranger Than Fiction ("Przypadek Harolda Kricka") [2006]
Stranger Than Fiction
Uwielbiam Willa Ferrella i poczucie humoru, którym operuje na ekranie, jednak uważam, że najlepsza rola w jego wykonaniu to ta z nieco poważniejszego (ale nadal zahaczającego o komedię) repertuaru. Tragikomedia "Stranger Than Fiction", w znakomity sposób łącząca książkową narrację, absurdalne rozwiązania fabularne, słowny i sytuacyjny humor oraz wydawałoby się raczej przygnębiająca tematykę przemijania i nieuniknioności śmierci, wycisnęła z Ferrella wszystko co najlepsze. Idealnie wcielił się w niby zwyczajnego pracownika urzędu skarbowego, który pewnego dnia zaczyna słyszeć kobiecy głos prowadzący narrację jego życia, wkrótce wywracając je do góry nogami, kiedy oznajmia mu, że wkrótce się ono zakończy. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji oglądać "Przypadku...", a szukacie dość inteligentnego i zabawnego kina, chyba nie muszę Was bardziej zachęcać.
Scott Pilgrim vs. The World ("Scott Pilgrim kontra świat") [2010]
Scott Pilgrim vs. The World
Pierwszy film Edgara Wrighta (twórca "Wysypu żywych trupów" i "Hot Fuzz") nakręcony na amerykańskiej ziemi, to prawdopodobnie najlepsza ekranizacja komiksu jaką kiedykolwiek nakręcono. Tak, dobrze czytacie - to nie Nolanowskiemu "Mrocznemu Rycerzowi", Rodriguezowemu "Sin City" czy Snyderowskim "Strażnikom" udało się przenieść na ekranu klimat z magazynów operujących na obrazkach z dymkami. Uczynił to dopiero brytyjski reżyser, którego hołdujący popkulturze film, zasługuje na miano prawdziwie "ruchomych obrazków" ("motion pictures" - z angielskiego, "ruchome obrazy"/"filmy fabularne"). Wizualnie wysmakowana, znakomicie udźwiękowiona, doskonale obsadzona opowieść o epickiej walce o serce dziewczyny (jak) ze snu, w której każdy szanujący się miłośnik kultury popularnej (i osoby żyjącej w latach 90.) z pewnością znajdzie coś dla siebie.
Murderball ("Murderball - gra o życie") [2005]
Murderball
Tutaj znacznie poważniejsza tematyka - produkcja sprawnie łącząca elementy dokumentu i filmu sportowego, opowiadająca historię życia i zaciętej rywalizacji grupki rugbistów... poruszających się na wózkach inwalidzkich. Niepełnosprawność, która przeciętnemu widzowi kojarzy się z wegetacją, tutaj pokazana jest w zupełnie odmienny sposób. Dawno nie widziałem na ekranie facetów tak zdeterminowanych, tak napakowanych testosteronem i adrenaliną, tak twardych, ze spiż wydaje się przy nich watą, a przy tym tak wrażliwych, mądrych i cieszących się życiem. Znakomicie stopniowane napięcie, świetnie nakręcone sceny akcji, cięte, pełnokrwiste dialogi i mądre, ponadczasowe przesłanie całości, czynią z "Murderball" jeden z najlepszych filmów minionej dekady, żeby nie powiedzieć ostatnich kilku.
Intermission [2003]
Intermission
Przez wiele osób (chociaż widząc ilość ocen na IMDb i Filmwebie, niewiele ją widziało) nazywana irlandzkim "Pulp Fiction" (albo "Porachunkami" czy "Przekrętem - w każdym razie, w ich duchu) produkcja przedstawia kilka przeplatających się historii oscylujących wokół napadu na bank, porwania, romansu i zdrady. W obsadzie wówczas wschodzący, obecnie stanowiący światową czołówkę aktorzy: Colin Farrell, Cillian Murphy i Kelly MacDonald (no, z tą ostatnią trochę przesadziłem). Akcja pędzi na złamanie karku, nudy nie uświadczysz, nieraz się zaśmiejesz, a po seansie najdzie Cię ochota na jeszcze jednego Tarantino czy Ritchiego. Na co jeszcze czekasz? Sięgnij po "Intermission".
Confessions of a Dangerous Mind ("Niebezpieczny umysł") [2002]
Confession of a Dangerous Mind
Reżyserski debiut George'a Clooneya ze znakomitym Samem Rockwellem w roli głównej, a także Drew Barrymore, Rutgerem Hauerem, Julią Roberts, Mattem Damonem, Bradem Pittem i... George'em Clooneyem w obsadzie. Aż dziw bierze, że tak napakowany gwiazdami film jednocześnie 1) może być tak dobry, 2) nie odniósł większego sukcesu. Kiedy pytam znajomych czy widzieli "Niebezpieczny umysł" pytają czy to jakaś parodia filmu z Russellem Crowe'em. Otóż nie, moi drodzy. "Confessions of a Dangerous Mind" to wyborne kino szpiegowskie, którego akcja dzieje się na przestrzeni kilkudziesięciu lat i prezentuje karierę producenta telewizyjnego Chucka Barrisa (który twierdzi, że zatruł amerykańską telewizję ogłupiającą rozrywką), który po godzinach jest wolnym strzelcem pracującym dla CIA, mordującym ludzi na zlecenie agencji. Zabawne, poważne, ironiczne, świetnie napisane dzieło (scenariusz Charliego Kaufmana), które nie daje o sobie zapomnieć.
A Wy, jakie macie typy?