Miasto, którego nigdy nie było. A potem już było. I się skończyło
Tak działają pułapki kartograficzne.
Nieco młodsi czytelnicy - ci gustujący w literaturze młodzieżowej - oraz kinomani, którzy mogą sobie pozwolić na trwonienie czasu na filmy z Carą Delevingne w jednej z głównych ról, mogą przejść obok tego wpisu obojętnie, gdyż to, co tu opisuję, zostało im już sprzedane przy okazji lektury powieści Johna Greena lub seansie jej kinowej adaptacji. Resztę zapraszam na krótką podróż w przeszłość - konkretnie do lat 30. XX wieku, kiedy na mapach okolic Nowego Jorku pojawiła się tajemnicza osada. Osada, o której nikt wcześniej nie słyszał.
Agloe - papierowe miasto
Gdyby zapytać wówczas kogoś, gdzie jest położone niejakie Agloe, raczej nie uzyskalibyśmy nawet przybliżonej jego lokalizacji. A jednak na kilku czy nawet kilkunastu mapach jego pozycja została wyraźnie zaznaczona, pomimo faktu, że okolica, gdzie miało się znajdować, wyróżniała się właściwie jedynie drogą, której nie sposób było przypisać nawet łatkę "gruntowej".
O istnieniu Agloe świat (ok, nie przesadzajmy - to tylko Ameryka) został poinformowany za sprawą dwóch kartografów - Ottona G. Lindberga (dyrektora General Drafting Corporation) oraz jego asystenta - Ernesta Alpersa. W niedługim czasie, na przestrzeni kolejnych kilkunastu lat, Agloe zaczęło się jednak pojawiać również na mapach innych wydawnictw, co zaowocowało powstaniem w miejscu wskazywanym przez kartografów sklepu wielobranżowego o nazwie "Agloe" właśnie. I chyba właśnie to uchroniło wydawców map inspirujących się (czyt. chamsko kopiujących) tymi sprzedawanymi przez Lindberga i Alpersa od pozwu na sporą sumę w dolarach. Dlaczego?
Pułapka kartograficzna
Otóż "Agloe" było początkowo niczym innym jak tylko pułapką kartograficzną albo, jak nazywa je m.in. wspomniany John Green, papierowym miastem - miejscowością istniejącą tylko na papierze, a stworzoną wyłącznie po to, by przyłapać na gorącym uczynku chodzących na skróty plagiatorów: wydawnictw, które nie zdecydowały się na wyprawę w teren, zastępując ją kupnem kalki i przerysowaniem punkt po punkcie pracy innych osób. Bez zastanowienia i zwrócenia uwagi na fakt, że dziwnie brzmiąca nazwa jest w rzeczywistości lekko zmodyfikowanym zlepkiem inicjałów oryginalnych twórców mapy (OGL + EA = AGLOE).
Niestety Lindberg i Alpers nie zarobili dodatkowych pieniędzy na wykryciu plagiatu - kiedy poszli do sądu z prośbą o zasądzenie odszkodowania za bezprawne skopiowanie ich pracy, oskarżani przez nich przedsiębiorcy wyciągnęli z rękawa asa, w postaci wspomnianego wyżej Agloe General Store - sklepu, który powstał w miejscu, gdzie na mapie miało znajdować się Agloe właśnie. Jego właściciel nie miał pomysłu na nazwę i po prostu wykorzystał to, co znalazł na mapie, uznając, że ta ostatnia nie mogła przecież celowo wprowadzać w błąd.
Ów sklep, pomimo położenia w środku niczego, działał przez spory kawałek czasu, ale obecnie jest tylko wspomnieniem. Wraz z jego zamknięciem, Agloe zaczęto usuwać z map i po roku 1990 próżno było go szukać w jakimkolwiek wydawnictwie kartograficznym. Przez chwilę znaleźć je można co prawda było nawet w Google Maps, ale obecnie nawet internetowy gigant zdaje się nie mieć pojęcia, gdzie wyparowało unieśmiertelnione w powieści Greena i takim sobie filmie Jake'a Schreiera papierowe miasto.
Agloe to nie wszystko
Oczywiście Agloe to jedna z wielu pułapek zastawianych na plagiatorów na całym świecie. Stosuje się je również w słownikach, książkach adresowych czy telefonicznych a nawet encyklopediach. Wszystko w dokładnie takim samym celu, jak dodanie do mapy nieistniejącej miejscowości, ulicy czy wysepki. Powielenie błędnego wpisu w innym wydawnictwie jest praktycznie niezbitym dowodem na kradzież intelektualną, dlatego kopiujący winien dwa razy się zastanowić (i pięć razy sprawdzić), zanim zdecyduje się na bezrefleksyjne powielanie cudzej pracy.
Inne przykłady takich pułapek to np. apopudobalia - grecki sport, mający przypominać współczesną piłkę nożną (pułapka wymyślona na potrzeby niemieckiej Encyklopedii Antyku); zzxjoanw - wg Encyklopedii Miłośników Muzyki Ruperta Hughesa z 1903 roku był to maoryski bęben (błąd celowo powielany przez dziesięciolecia - nikt się na szczęście nie złapał); użyte w "The New Oxford American Dictionary" w 2005 roku słówko esquivalience (mające oznaczać unikanie odpowiedzialności); oraz Argleton - nieistniejąca miejscowość w brytyjskim West Lancashire, która swego czasu pojawiła się w Google Maps, wzbudzając spore poruszenie wśród internautów. Tak wyglądała w rzeczywistości: