Nikt tak naprawdę nie jest świadomy, jak wygląda bieganie
Bieganie - niezwykle w ostatnim czasie popularny sposób marnowania wolnego czasu, który zdecydowanie lepiej spożytkować, surfując po internecie.
Pod tak kontrowersyjną definicją czynności, którą w umysłach Polaków zaszczepiły amerykańskie filmy i seriale, podpisałoby się cudzym nazwiskiem wielu z nas, gdyż nie każdy ma w sobie tyle odwagi, by przyznać, iż, podobnie jak ja, jest patentowanym leniem. Z kolei osoby uprawiające jogging mniej więcej w tym momencie kumulujące z myślą o mnie żółć, spieszę uspokoić. Nie tylko Wy, ale i prawdopodobnie większa część świata o bieganiu nie ma tak naprawdę pojęcia. Skąd o tym wiem? Wystarczy spojrzeć.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, a całość w miarę dokładnie oddaje opisywaną w powyższym akapicie czynność. Gdy się jednak na chwilę zastanowimy albo, jeszcze lepiej, przebiegniemy się w międzyczasie dokładnie analizując wykonywane przez nas wymachu nóg i rąk, dojdziemy do wniosku, że powyższe było dziełem amatora. No bo któż, jak nie amator mógłby popełnić tak oderwane od rzeczywistości dzieło, którego próba odegrania w rzeczywistości może się skończyć jedynie upadkiem? Okazuje się jednak, że poprawnie narysować biegacza na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat nie wiedział niemal nikt. I każdy przedstawiał to źle.
Aby nie wybić sobie zębów przechodząc z chodu do biegu, dana osoba musi machać kończynami w odpowiedni sposób: kiedy prawa noga idzie do przodu, prawa ręka się wycofuje; kiedy lewa noga idzie do przodu, lewa ręka pozostaje z tyłu. I chociaż wydawałoby się, że wie to niemal każdy, kiedy sami spróbujemy naszkicować biegnącą osobę, zrobimy to tak, jak pierwszym z przedstawionych rysunków. No może nie tak dokładnie, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa równie źle.
Wszak źle robili to już Grecy na ponad 500 lat przed narodzinami Chrystusa...
...źle robił to Donatello w XV wieku...
...nie popisał się też Rubens w latach 70. wieku XVIII...
...a niektórzy, uważający się za ekspertów w dziedzinie rysunku współcześni plastycy, robią to źle nawet teraz, przekazując dalej błędne pojęcie o bieganiu.
Niejaki Julian Meltzoff, psycholog i autor publikacji na temat sposobu przedstawiania biegnących postaci na przestrzeni wieków (trzeba umieć znaleźć swoją niszę) zbadał, iż jedynie 17 procent osób potrafi poprawnie zidentyfikować prawe i lewe kończyn, widząc idącego człowieka. Pozostałe 83 procent pytanych przez niego ludzi stwierdziło, iż kończyna i ręka wychylona do przodu znajdują się po tej samej stronie ciała. Co więcej, zaledwie 14 procent osób (!) potrafiło poprawie odtworzyć pozę biegnącej osoby. 86% badanych usiłowało stanąć trzymając kończyny po tej samej stronie ciała wychylone do przodu. Co, swoją drogą, musiało wyglądać dość komicznie.
Gdyby jednak poprosić te same osoby o przebiegniecie kilkudziesięciu metrów, wszystkie zrobiłyby to poprawnie. Oczywistą oczywistością będzie więc stwierdzenie, że istnieje spora różnica pomiędzy udawaniem, a robieniem czegoś naprawdę. To drugie wykonujemy raczej bez zastanowienia się (przynajmniej jeśli chodzi o tak podstawową czynność jak chód czy bieg), mając to zakodowane w nieświadomym rodzaju pamięci - pamięci ruchowej, potocznie zwanej pamięcią ciała. Znaczy to mniej więcej tyle, że fakt, iż spędzamy w życiu wiele czasu na wykonywanie danej czynności, wcale nie oznacza, że wiemy na jej temat coś więcej, niż podpowiadają nam mięśnie.
Wniosek z tego taki, że im dłużej o czymś myślimy, tym więcej błędów możemy popełnić. A namalowanie, nie mówiąc już nawet o rzeźbieniu biegnącej osoby, zajmuje zdecydowanie więcej czasu, niż krótka przebieżka po asfaltowej dżungli, w celu zabicia wyrzutów sumienia i pochłoniętych dzień wcześniej kalorii.