Połowa listopada 2001 roku. W amerykańskich mediach pojawiają się doniesienia o dziwnym zachowaniu Roberta De Niro, który oprócz przyjmowania coraz to bardziej kompromitujących ról, widywany jest na przeróżnych bankietach, podczas których wykorzystuje oczarowane nim fanki, a także wyłudza pieniądze od osób, którym wcześniej rozdaje autografy. Wreszcie wpada w ręce policji i zostaje postawiony przed sądem. Grozi mu rok więzienia. Problem w tym, że to wcale nie jest nagrodzony dwoma Oscarami aktor.
Fan
Kiedy w 1996 roku De Niro spotkał na planie filmu "Fan" Josepha Manuellę, zaskoczony przez chwilę zastanawiał się, czy nie stoi przed lustrem. Młodszy o 7 lat nowojorczyk był tak podobny do ikony kina, że ani widzowie, ani on sam do dziś nie wiedzą, w którym momencie na ekranie oglądali legendarnego już za życia artystę, a kiedy jego sobowtóra. Praca z Manuellą tak bardzo przypadła do gustu zarówno jemu, jak i ekipie zdjęciowej, że dwa lata później nikomu nieznany strażak ponownie dublował De Niro przy okazji realizacji "Wielkich nadziei". I nie zamierzał na tym poprzestać.
Impostor
Przez lata obsesyjnie wręcz studiując mimikę i akcent aktora, Manuella tak bardzo upodobnił się do niego, iż postanowił skorzystać z mody na zapraszanie na imprezy gwiazd albo ich zamienników i zostać profesjonalnym sobowtórem na zamówienie. Szło mu tak dobrze, że szybko zaczął wierzyć, że cokolwiek nie zrobi, reputacja aktora ochroni go przed gniewem gawiedzi czy stróżów prawa. Krótko mówiąc, chciał zostać Robertem De Niro...
...na pełen etat.
By jeszcze bardziej uwiarygodnić odgrywaną przez siebie postać Manuella udał się do banku, gdzie... udało mu się wyrobić kartę kredytową na nazwisko aktora. Za jej pomocą kupił sobie następnie luksusowego mercedesa, którym uderzał na ekskluzywne bankiety, kokietując kobiety i naciągając niczego nie podejrzewających gospodarzy nie tylko na darmowe jedzenie i noclegi w renomowanych hotelach, ale także wyłudzając od nich pieniądze.
Pozory mylą
Tylko z pozoru niepozorny strażak okazał się tak zuchwały, że według relacji niektórych osób udało mu się nabrać jednego z włodarzy Sony Pictures, który ścisnąwszy dłoń sobowtórowi Roberta De Niro, podziękował mu za wszystkie role, które ten zagrał w filmach realizowanych przez studio. To właśnie wtedy w głowie Manuelli zrodził się plan przekonania wpływowych producentów, do zrealizowania filmu z nim w roli głównej. Oczywiście w osobie Roberta De Niro.
Zasadzka
Kiedy wydawało się już, że maszyna produkcyjna ruszy, o całym projekcie dowiedział się gwiazdor "Taksówkarza" i "Chłopców z ferajny", który wraz z policją przygotował zasadzkę na Manuellę. Przekonany, że jest zaproszony na kolejny bankiet Joseph wpadł w ręce stróżów prawa, którzy doprowadzili go przed sąd. Ten, uwierzywszy w udawaną skruchę sobowtóra, nie zakwalifikował jego postępowania jako przestępstwo, a zaledwie wykroczenie (zakłócanie spokoju). Zamiast do więzienia, Manuella ponownie trafił więc na ulice Nowego Jorku.
Prowokator
I co wtedy zrobił antybohater tego tekstu? To, co zrobiłby każdy proszący się o guza facet. Dokończył montaż nagranego kilka lat wcześniej materiału o sobie samym oraz niejakim Mario Occhicone (sobowtór Joe Pesciego), a następnie pod tytułem "Look Twice" ("Spójrz ponownie"), zgłosił go na nowojorski Festiwal Filmowy Tribeca. Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, iż jego fundatorem jest nie kto inny, jak tylko... Robert De Niro.
Wszystko jest możliwe
Ten ostatni odmówił komentarza w sprawie. Zamiast niego wypowiedział się prawnik aktora, który podsumował działanie Manuelli dwoma zdaniami: "On jest żałosny i bardzo mnie smuci, że sprawa w sądzie niczego go nie nauczyła. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie szukać pomocy psychiatry". Manuella zaś dalej ciągnął swoje, w jednym z wywiadów wypalając: "DNA moje oraz Roberta mogą być zgodne". Cóż, wszystko jest możliwe.