Nieco ponad rok temu na KWP pojawił się wpis, w którym niczego nie podejrzewających czytelników zaatakowałem listą 10 dokumentów, które miały zniszczyć ich wiarę w ludzkość. Tytuł, który początkowo uznałem za nieco przesadzony, tak naprawdę nie mógł lepiej opisywać reakcji ludzi na rzeczy, które niespełna 14 miesięcy temu z ciekawości postanowili zobaczyć. Na wspomnianej liście znalazł się m.in. krótkometrażowy film stworzony przez ekipę magazynu Vice, który mnie osobiście zaszokował najbardziej. Po jego obejrzeniu zrobiłem to, co każdy szanujący się internauta zrobić powinien - zasubskrybowałem kanał YouTube'owy twórców, żeby zobaczyć, czy również innymi produkcjami będą w stanie wywrzeć na mnie tak silne wrażenie. To, co zobaczyłem w ciągu kolejnych kilkudziesięciu tygodni przeszło jednak moje najśmielsze oczekiwania.
Spośród obejrzanych produkcji Vice postanowiłem wybrać pięć, które odcisnęły na mnie największe piętno. Za wyjątkiem jednego żaden nie epatuje czymś, co możemy uznać za przemoc, jednak oglądanie każdego momentami wymaga naprawdę stalowych nerwów. Poruszana tematyka, sugestywne opisy, a czasem filmowanie bez zbędnego komentarza wystarczą, aby na Waszych twarzach zaczęło się odmalowywać jednocześnie zaskoczenie, zniesmaczenie i złość. Niemniej warto rzucić na nie okiem, by zobaczyć, jak zaiste różni ludzie stąpają po naszej planecie.
The Real "True Detective"?
Dla wielu z nas zeszłoroczny "Detektyw" jest nie tylko najlepszym serialem ostatnich lat, ale też najbardziej szokującym. Okazuje się jednak, że ciągnąca się niemal dwie dekady sprawa w produkcji HBO, w rzeczywistości była dużo łatwiejsza do rozwikłania. Piszę w rzeczywistości, bo Nic Pizzolatto oparł jej scenariusz na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w Luizjanie.
Satanizm, składanie ofiar ze zwierząt, molestowanie nawet jednorocznych dzieci i rytualne gwałty to tylko niektóre z rewelacji, jakie detektywom z Ponchatoula wyjawiło dwóch pastorów okolicznego kościoła. Co zaskakujące, oskarżali samych siebie, a pełne zeznanie udało się z nich wyciągnąć tylko dzięki postawie funkcjonariuszy, którzy potrafili wysłuchać ich zeznań, niejako wcielając się w ich pocieszycieli. W poniższym dokumencie nie ma scen drastycznych, ale sugestywne wyjątki z przesłuchania oraz rysunki poszkodowanych naprawdę mogą nie pozwolić Wam zasnąć spokojnie najbliższej nocy.
The Man Who Eats Roadkill
Jak często zatrzymujecie samochód, by sprawdzić czy potrącone przez inny pojazd zwierze jeszcze żyje? Zdarza się Wam podnosić z asfaltu rozjechane psy, koty, lisy, jeże i przedstawicieli innych gatunków, które miały nieszczęście znaleźć się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie? Odpowiem za Was - prawdopodobnie nigdy. Bohater tego dokumentu z kolei robi to zawsze, jednak nie z pobudek humanitarnych, ale dla smaku.
Arthur Boyt, bo o nim mowa, zanim założy parę gumowych rękawiczek i skalpelem zacznie skórować truchło borsuka, wygląda jak zwyczajny Brytyjczyk. Osobiście nigdy nie skrzywdził żadnego zwierzęcia - co więcej, uważa zabijanie w celach konsumpcyjnych za marnotrawstwo. Dlatego codziennie przemierza angielskie drogi w poszukiwaniu padliny, którą następnie z podziwu godną pieczołowitością przyrządza. Smacznego.
Interview with a Cannibal
Pewnego pięknego popołudnia 13 czerwca 1981 roku Japończyk Issei Sagawa wszedł do Lasku Bulońskiego niosąc dwie pokaźne walizki. Spoczywała w nich poćwiartowana holenderska studentka, Renee Hartevelt, którą Sagawa zastrzelił trzy dni wcześniej, by od tego momentu zjadać różne części jej ciała. Zawartość walizek rzuciła się w oczy przebiegającemu opodal mieszkańcowi Paryża, a Issei został wkrótce aresztowany. Podczas zatrzymania miał wyznać, że zrobił to, by ją spróbować jak smakuje jej ciało.
Sagawę uznano za niepoczytalnego i osadzono w szpitalu psychiatrycznym, lecz po trzech latach opinia publiczna wymogła na władzach Francji deportację psychopaty do Japonii. Tamtejsi lekarze orzekli, że Issei nie jest niepoczytalny, lecz po prostu zły. Pozwoliło to kanibalowi wypisać się na własną rękę ze szpitala 12 sierpnia 1986 roku. Od tego czasu jest wolnym człowiekiem. Oto przeprowadzony z nim przez ekipę Vice wywiad z 2011 roku.
Reborn Babies
Robienie dzieci jeszcze nigdy nie było tak dosłowne. Kolejny dokument Vice otworzy Wam oczy na rozrastający się z miesiąca na miesiąc za naszą zachodnią granicą rynek "odrodzonych dzieci" - pokaże ludzi, którzy na podstawie zdjęć lub opisu na poły chałupniczymi sposobami tworzą żywe lalki, a także ich klientów, którzy traktują je jak własne niemowlęta. Tu nie ma przesady - osoby, które za kwoty sięgające tysiąca euro kupują sobie takie zabawki, tulą je w ramionach, zmieniają im pieluchy, karmią, usypiają, a przede wszystkim pokazują światu, że nie ma w tym nic nienormalnego.
W 25-minutowym filmie oglądamy parę "rodziców", którzy z autentyczną miłością wypowiadają się o swoim "potomstwie" (nie mogą mieć dzieci poczętych naturalnie), a także wytwórców naturalnie wyglądających noworodków, którzy potrafią zaspokoić każdą zachciankę swoich klientów. Dokument nie odpowiada niestety na mimowolnie pojawiające się w naszych głowach pytanie (to nietrudne, gdy z ekranu padają słowa, że "dziewczynki" sprzedają się lepiej), jak duży odsetek tych ostatnich to zwyrodnialcy i pedofile - tutaj musimy niestety uruchomić naszą wyobraźnię.
Dining on Dogs in Yulin
Jeśli mieliście problem z obejrzeniem dokumentu o gustującym w drogowej padlinie Brytyjczyku, poniższego nawet nie próbujcie odpalać. Tym razem ekipa Vice udaje się do chińskiego Yulin, by wziąć udział w dorocznym Święcie Psiego Mięsa. Tak, dobrze się domyślacie - chodzi o festiwal zjadania psów, które autochtoni uważają nie tylko za przyjaciół człowieka, ale też wykwintny przysmak. Zanim jednak tam dotrzemy, musimy przebrnąć przez absolutnie przerażający początek, w którym kamera raz po raz uwiecznia na ekranie coś, co w kulturze zachodniej uznaje się za barbarzyństwo.
Opiekanie psa palnikiem przemysłowym na ruchliwej ulicy? Jest. Transport zaniedbanych czworonogów w klatkach na kurczaki? Jest. Traktowanie ich mięsa w sposób, w jaki Europejczycy traktują wieprzowinę czy wołowinę? Jest. Jest też druga część dokumentu, w której nie musimy oglądać zwierzęcej niedoli, a pozostaje nam spojrzeć na ludzi, którzy delektują się, z braku lepszego słowa, psiną. I tak jak nam może się wydawać, że ich zachowanie pozbawione jest krztyny człowieczeństwa, tak i oni mogą patrzeć na nas, jak na degeneratów, mordujących Bogu ducha winne świnie i krowy.
Appendix:
Więcej dokumentów Vice znajdziecie na ich kanale YouTube'owym, jednak w pierwszej kolejności zachęcam do rzucenia okiem na oficjalną stronę internetową, gdzie pogrupowane są w odpowiednie cykle, z których niemal każdy zmieni Wasze postrzeganie świata.