Jak Irlandia Północna staje się Nową Zelandią Europy
A wszystko dzięki serialowi, który zapowiadał się na arcydzieło. A jak skończył, to wszyscy pamiętamy.
Wielu widzów z pewnością wie, że "Gra o tron" kręcona jest w różnych zakątkach naszej planety, tak by jak najwiarygodniej pokazać świat wykreowany na kartach powieści George'a R.R. Martina. Ekipa filmowa skacze więc z miejsca na miejsce, zahaczając o takie regiony jak Malta (Królewska Przystań i Pentos), Chorwacja (Królewska Przystań od II sezonu), Islandia (sceny za Murem, Dorzecze i Dolina Arrynów), Maroko (Astapor i Yunkai), Hiszpania (Dorne) oraz Irlandia Północna, gdzie powstaje większość scen wewnątrz budynków, a jeszcze więcej na otwartej przestrzeni. Zadziwiające jest jednak to, że tylko Ministerstwo Turystyki ostatniego ze wspomnianych państw postanowiło wykorzystać serial HBO w celu wypromowania swojego kraju. I robi to zaskakująco dobrze.
Tak dobrze, że już wkrótce Irlandia Północna może stać się taką samą mekką fanów dla fanów telewizyjnej produkcji, jak Nowa Zelandia dla miłośników prozy i filmowej adaptacji podpisanych nazwiskami Tolkiena i Petera Jacksona. Najnowszy pomysł Irlandczyków z Północy, choć bardzo dyskretny, ujmuje prostotą, ale dla każdego, kto go dostrzeże, jest równie zaskakujący co rozwiązania fabularne autora "Pieśni Lodu i Ognia".
Odwiedzający muzeum Ulster w Belfaście, podobnie jak ci, którzy przechadzają się innymi galeriami, zazwyczaj nie zwracają większej uwagi na wiszące na ścianach dzieła. Któż miałby bowiem czas przystanąć przy każdym z obrazów i kontemplować kunszt, z jakim został namalowany? Ostatnio jednak coraz większe zainteresowanie zaczęło budzić dotychczas niepozorne dzieło specjalizującego się w uwiecznianiu sielskich irlandzkich plenerów Williama Marka Fishera. Powodem nagłego wzrostu zainteresowania "Krajobrazem z owcami" (powyżej) były zdumiewający efekt jego odrestaurowania.
Jak się okazuje, praktycznie z dnia na dzień obraz Fishera został kulturowo wzbogacony o postać uwielbianego przez telewidzów olbrzyma Wun Wuna, który w najnowszym sezonie "Gry o tron" odgrywa bardzo istotną rolę. Uwieczniony na płótnie plener dotychczas nie wyróżniał się niczym szczególnym, jednak wraz z umieszczeniem na nim wspomnianego bohatera zyskał drugie życie. Początkowo zmodyfikowane przez konserwatora dzieło wisiało w Ulster Museum samodzielnie, jednak po kilku dniach obok niego powieszono oryginał, tak aby potencjalni krytycy popkulturowego zbezczeszczenia Fishera nie mieli używania.
"Krajobraz z owcami, Olbrzymem i Smokiem", bo zapomniałem dodać, że w tyle dostrzec można sylwetkę jednej z legendarnych bestii zerwanych ze smyczy Daenerys Targaryen, będzie można podziwiać do końca września 2016 roku. Potem prawdopodobnie zostanie wystawiony na sprzedaż, także kolekcjonerzy podobnych memorabiliów powinni zacząć ostrzyć sobie zęby na poczciwego, albo diabelnie silnego Wun Wuna. Któż nie chciałby mieć takiego dzieła w swojej kolekcji?
Na wstępie tego wpisu wspomniałem, że odrestaurowanie dzieła irlandzkiego malarza to niejedyne akcje promujące kraj ze stolicą w Belfaście za pomocą serialu HBO. Inne zapadające w pamięć i przykuwające wzrok ciekawskich turystów oraz fanów "Gry o tron" projekty to na przykład bogato zdobione drzwi, nawiązujące do kolejnych odcinków szóstej serii ekranizacji prozy Martina...
...znaczki pocztowe z herbami rodowymi i innymi symbolami nawiązującymi do serialu oraz książek...
...noże kuchenne z valyriańskiej stali...
...znaki drogowe kierujące do miejsc, gdzie rozrywają się serialowe i książkowe wydarzenia...
...smocze jaja dostępne na targowiskach...
...skonfiskowane miecze na lotnisku w Belfaście...
...czy też zamarznięta fontanna, będąca skutkiem przemarszu Białych Wędrowców.
Powyższe oraz wiele innych inicjatyw Ministerstwa Turystyki przyczyniły się do wielokrotnego wzrostu liczby turystów na przestrzeni zaledwie kilkunastu miesięcy. Zamek Ward, grający w serialu Winterfell, w 2015 odwiedziło dwukrotnie więcej gości niż rok wcześniej. Rozwinął się też przemysł filmowy - jeszcze 10 lat temu w Irlandii Północnej nie było ani jednego studia filmowego, natomiast na skutek współpracy z HBO w kraju powstały aż trzy. W planach pewnie znajdują się kolejne, bo dzięki serialowi, a także sprawnemu marketingowi, zainteresowanie kręceniem na północy wyspy nie słabnie. Jest czego zazdrościć, prawda?