Mniej więcej co roku o tej porze zaczyna się narzekanie, że lato skończyło się definitywnie, a przed nami już tylko chłód, słota i przygnębienie. W 2018 jednak, po prawie 5 miesiącach lata, które zaczęło się jeszcze w maju i trwało do ponad połowy września, o narzekaniu nie może być jednak mowy. Obstawiam nawet, że większość z was przyjęła nagłe ochłodzenie i nadejście jesieni z uśmiechem na twarzy. A jeśli nie wy, to przynajmniej autorka zdjęć, które za chwilę zobaczycie.
Niejaka Joanna Hedrick, bliżej nieznana studentka oraz pracownica Uniwersytetu Kalifornijskiego w Sacramento, od zawsze uwielbiała miłorzęby dwuklapowe. Musicie przyznać, że jest to dość ciekawe zainteresowanie, nawet jak na osobę zdobywającą wyższe wykształcenie w dziedzinie filozofii. Jednak Hedrick potrafiła przekuć je w swego rodzaju sztukę. Upadłą sztukę.
Przez ostatnie 5 jesieni spędzała od 2 do 6 godzin dziennie przy wspomnianych miłorzębach, których liście już pod koniec lata zaczynają zmieniać kolor na dość charakterystyczny żółto-złoty, by następnie masowo opadać i pokrywać płaszczem okoliczny teren. Nie dają one jednak spokoju bohaterce niniejszego wpisu, która widząc złociste pokrycie chodników czy trawników, chwyta za grabie, by nadać mu konkretnego, powykręcanego, mocno geometrycznego kształtu, niejednokrotnie mocno kojarzącemu się z labiryntami.
Nie muszę chyba dodawać, jak wielką radość sprawia tym samym swojej córce, a także przechodniom, którzy widząc dzieła Joanny przystają, podziwiają i robią sobie z nimi zdjęcia. A czasem próbują ułożyć z liści coś od siebie. Jak na razie jednak nikomu nie udało się osiągnąć tego samego poziomu, jaki reprezentuje Hedrick. Jest to dość zaskakujące, gdyż na pierwszy rzut oka wcale nie wydaje się trudne. Sami zresztą zobaczcie.