Wkurza Was jakiś film? Chyba wiem dlaczego
Tytułem wstępu chciałem napisać, że im więcej filmów oglądam, tym bardziej nienawidzę współczesnej kinematografii, a właściwie twórców za jej kształt odpowiadających. Wniosek ów nasunął mi się całkiem niedawno, gdy oglądając kilka produkcji, których tytułów już nie pamiętam (serio), zauważyłem, że bardziej skupiam się na tym co w filmie nie gra, niż na tym co grać powinno. Może wynika to z tego, że robię się już stary i stetryczały, a może z tego, że scenarzyści coraz częściej idą na łatwiznę i serwują nam dania setki razy już odgrzewane - a te, logicznie rzecz biorąc, są w zasadzie zupełnie niestrawne.
Nawet jeśli dany film w sferze scenariuszowej zapowiada się całkiem nieźle, wystarczy jedna naciągana scena, by misternie układana fabuła niczym domek z kart z wielkim hukiem rozpadła się na kawałki (jakie karty wydają huk przy upadku? Nie wiem, pewnie ciężkie). I tak jak to bywa z psującą smak łyżką dziegciu w beczce miodu, tak jest i z poniższymi elementami fabuły, potrafiącymi napsuć krwi nawet najbardziej wyrozumiałemu widzowi. Ja do takich już nie należę, więc każdy z wypisanych jest dla mnie jak kolejny gwóźdź przybijany do trumny, w której wkrótce pochowam X muzę.
Kłótnia/problem, który można rozwiązać od ręki
Pogadamy na rozprawie rozwodowej
Podstawa każdej, KAŻDEJ, komedii romantycznej to nieporozumienie, które można rozstrzygnąć jednym zdaniem w ciągu kilku chwil, ale rozciągnięte do kilkudziesięciu minut filmu, na końcu którego jedna z postaci i tak wypowiada "Nie musisz się tłumaczyć, kochanie". Serio, kiedy jestem świadkiem czegoś takiego, natychmiast przerywam seans.
Odliczanie, które trwa dłużej, niż w rzeczywistości
Mamy jeszcze... 7 godzin!
Niewiele jest filmów, w których sekwencja odliczania trwa na ekranie tyle samo, ile czasu upływa w rzeczywistości. A jeżeli już taki się znajdzie, od razu jest to odnotowywane w sekcji Trivia na IMDb.com. Nie ma nic bardziej irytującego w akcyjniakach, niż bomba, która odlicza 15 sekund do eksplozji przez 10 minut. Kurwa, ileż można?!
Nieskuteczne ostrzeliwanie głównego bohatera
I tak zadziwiająca skuteczność
Wiem, pewnie powiecie, że gdyby go trafiali, nie byłoby filmu. Ale ileż razy można w zupełnie czystej sytuacji (mając w odwodzie karabiny naładowane niekończącą się amunicją!) nie trafić w postać, która i tak nie zadaje sobie trudu by biec slalomem, tylko gna przed siebie wierząc, że uda jej się prześcignąć kule? Albo zestrzelone statki kosmiczne (akuratnie ten w "Prometeuszu" trafił)?
Hakowanie poprzez walenie w losowo wybrane klawisze
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=wFXLzr86MQ4&w=470]
Klasyka. Potrójna ściana ognia, nie do zdobycia. Kiedy nawet emacs przez sendmail wydaje się nie działać, warto popukać w przypadkowe klawisze (za wszelką cenę omijając spację!), bo może jednak się uda. Byle szybko, bo powolny haker, to nieskuteczny haker.
Sceny/sekwencje/całe filmy, w których nastolatków grają dorośli aktorzy
Tak wygląda 25-latek w roli 17-latka
Ja rozumiem, że niektórych scen nie mogą zagrać dziecięcy aktorzy, ale obsadzenie nastoletnich postaci dwudziesto- i trzydziestokilkulatkami woła o pomstę do nieba. Stężenie żenady w takich produkcjach osiąga podobny poziom, jak w przypadku dialogów w filmach porno, kiedy weteranka branży z uśmiechem na ustach oznajmia, że jeszcze chodzi do "high school" i to jej pierwszy raz.
Pobudka w szpitalu i natychmiastowe wyrywanie sobie z żył igieł i kroplówek
Też się dziwię, że jeszcze żyją
Postawcie się w sytuacji postaci, która budzi się w szpitalu podpięta do skomplikowanej aparatury, a następnie bez konsultowania z nikim postanawia wyrwać sobie z ciała wszystkie igły, odłączyć przewody, wstać i wyjść. Jeśli się zastanawiacie, czy to podpada pod próbę samobójczą, to mam dla Was podpowiedź. Tak, jak najbardziej. I psychiatryk w konsekwencji.
Jazda autem bez patrzenia na drogę
Gość z takim nazwiskiem nie musi nawet naciskać gazu
Gdyby kierowanie samochodem było tak proste, jak starają się nam udowodnić filmy, na świecie nie dochodziłoby do kolizji. Na wielkim czy małym ekranie ulice muszą być wiecznie puste, bo jak inaczej wytłumaczyć nonszalancję bohaterów, którzy podczas kilkuminutowej jazdy sytuacji na drodze poświęcają czas liczony w ułamkach sekund.
Zbuntowani nastolatkowie
"Zamknij mordę" powinno być formą grzecznościową.
Istnieje jedna postać filmowa, której szczerze nienawidzę, bez względu na to, w jakiego typu filmie by się nie pojawiła. To zbuntowany nastolatek (akuratnie w tym wypadku grany przez aktora w odpowiednim wieku). Drze mordę, stroi fochy, trzaska drzwiami i jest zupełnie bezkarny, bo jego rodzice nie wiedzą co w takim wypadku robić. W prawdziwym świecie jest inaczej - ojciec wyważa drzwi, chwyta gówniarza za fraki i wali na odlew. Jeśli nie skutkuje, to sekwencję powtarza.
"Powinniśmy się rozdzielić"
"To się, kurwa, rozdzieliłam".
Najgłupszy i chyba najczęściej (obok uciekania przed mordercą po schodach na strych) powielany schemat w filmach grozy. Rozdzielanie się to praktycznie proszenie się o guza. Albo poderżnięte gardło czy rzeźnicki tasak w plecach. A z naszej strony, zmianę kanału.
Kobieta budząca się w łóżku z pełnym makijażem
"A ja taka nieuczesana".
Naprawdę tak trudno pokazać jest, że o poranku kobieta wcale nie wygląda jak seksbomba z katalogu Victoria's Secret tylko niejednokrotnie jak wrak człowieka? Nie ma w mojej blurejotece filmu, w którym "laskę" da się przyłapać bez idealnej fryzury i pełnego makijażu. Trudno uwierzyć w utyskiwania w stylu "taka jestem nieuczesana/niepomalowana", kiedy nawet bez przyglądania się można dostrzec, że rozczochranie to stylowy nieład, a tapeta na twarzy jest grubości encyklopedii.
Rozmowy na stojąco plecami do siebie
"Watch my back" w wydaniu serialowym
Casus "Mody na sukces", jakże często powielany również w produkcjach pełnometrażowych. Zadajcie sobie pytanie - jak często rozmawiacie w zamkniętym pomieszczeniu na stojąco (pomijam sytuację, kiedy rozmowa jest prowadzona przy okazji wykonywania innej czynności)? I co, ile Wam wyszło? O ile mnie pamięć nie myli, to ostatnia moja rozmowa bez udziału krzesła czy fotela była reżyserowana i miała miejsce jeszcze w podstawówce, kiedy nauczycielka polskiego postanowiła dać mi rolę na jakiejś akademii. To chyba mówi samo za siebie.
Pozbawienie antagonisty przytomności i nie dobicie go
Spoko, spoko, nie z takich opresji wychodził
Widząc jak osoba lub coś innego, co chciało nas zabić upada lub traci przytomność, będąc na miejscu filmowego bohatera, pokusiłbym się przynajmniej o próbę rozdeptania mu czaszki i wtarcia jej zawartości w chodnik, miast czekania na to, aż odzyska przytomność i zacznie kontynuować za nami pościg. Ale ja ze śmiercią igrać nie lubię.
Bohater zamawia jedzenie i nigdy go nie zjada
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, co się dzieje z niezjedzonym zamówieniem... to już nie musicie
Marnowania jedzenia nienawidzę tak samo, jak dźwięku telefonu komórkowego w teatrze czy kinie. Co więcej, widząc jak w restauracjach ludzie nie dojadają swoich porcji, mam ochotę wstać i w dosadny sposób zwrócić im uwagę (a potem zapytać, czy mogę dokończyć ich porcje). Dlatego szlag mnie jasny trafia, kiedy w filmie czy serialu ktoś zamawia żarcie i z chwilą podania go do stołu, postanawia dany bufet opuścić. Z tego co słyszałem, w Afryce głodują dzieci ("budum! tsss...").
Powiększanie i wyostrzanie zdjęcia w nieskończoność
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=Vxq9yj2pVWk&w=470]
Domena seriali spod znaku "CSI", ale irytujące już nawet na poziomie "Blade Runnera", w którym widziałem to po raz pierwszy. Gdy byłem dzieckiem, zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie. Gdy dostałem pierwszy komputer zdolny wyświetlać kolorowe fotografie, zapłakałem. Od tego momentu widząc, że spec-służby trzema kliknięciami znajdują odbicie twarzy w śrubce mocującej motylek do reszty okularów po stronie nosa wybucham histerycznym śmiechem. A Wy nie wiecie, jak brzmi mój histeryczny śmiech. I nie chcecie wiedzieć.
Po znalezieniu zwłok, bohater podnosi nóż/pistolet, którym zabito ofiarę
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=Cx7ip9cWKJg&w=470]
Chowanie twarzy w dłoniach, kiwanie głową z niedowierzaniem, czy w skrajnych przypadkach zrezygnowane westchnienie w tonacji "ja pierdolę", nie są w stanie oddać prawdziwych emocji, jakie mną targają, kiedy widzę idiotyzm postaci, która dopuszcza się ósmego z siedmiu grzechów głównych. Jeśli w tym momencie z furią nie rzucam pilotem w telewizor to tylko dlatego, iż prewencyjnie i dla złagodzenia skołatanych nerwów łykam wcześniej kielona lub dwa. A że jestem abstynentem, szklane ekrany wymieniam jak rękawiczki.
O czymś zapomniałem? Dajcie znać w komentarzach.