10 filmów krótkometrażowych, które przywracają wiarę w kino
Dla tych, co nie lubią trzygodzinnych posiadówek.
W ostatnich tygodniach obejrzałem tak wiele fatalnych filmów, iż mimowolnie zacząłem wątpić w światową kinematografię. Pośród potoku kinowego szamba tylko nieliczne produkcje były w stanie przyciągnąć moją uwagę na tyle, że byłem je w stanie z niego wyłowić. Ocierając się niemal o depresję, postanowiłem własnymi siłami znaleźć więc odtrutkę na kinowy impas. Lekarstwo okazało się leżeć w zasięgu ręki - najlepsze bowiem filmy ostatnich miesięcy znalazłem w internecie. Nie były to co prawda produkcje pełnometrażowe, ale nie zmienia to faktu, że od takich właśnie zdecydowanie bardziej warte zapamiętania. Sami zobaczcie.
Sundays
Kiedy w zeszłym roku film Mischy Rozema lotem błyskawicy obiegł internet, wielkie filmowe studia rozpoczęły walkę o nabycie praw do stworzenia wersji pełnometrażowej. Ostatecznie pojedynek wybrał Warner Bros., który planuje zainwestować w produkcję zdecydowanie więcej, niż 50 tysięcy dolarów, jakie twórcy potrzebowali, by go ukończyć. A o czym jest "Sundays"? Prawdę mówiąc, scenariusz jest tu mocno kulawy i uciekający interpretacjom. To, na co warto zwrócić uwagę, to natomiast powalające efekty specjalne, które skalą i rozmachem dorównują wysokobudżetowym hollywoodzkim produkcjom.
Timelike
Opowieść o kobiecie, która utknęła w paradoksie czasowym. Chciałbym napisać więcej o fabule, ale mogą się pojawić oskarżenia, o psucie innym zabawy, dlatego zatrzymam się na walorach produkcyjnych. A te, mimo mikroskopijnego budżetu (kiepskiej jakości kamera + trójka aktorów + koszula flanelowa + wino), są tak doskonale użyte, że oglądając ten ośmiominutowy szort widzowi włos się jeży na głowie. Całość czerpie to co najlepsze z filmów found footage, ale nie rozciąga fabuły w nieskończoność i przez to nie wydaje się być kolejnym niepotrzebnym klonem wciąż zalewających kina odnalezionych nagrań.
Trial
Kolejny krótki metraż, który sposobem realizacji zdecydowanie dorównuje produkcjom o zdecydowanie wyższym budżecie. Przedstawia historię sparaliżowane żołnierza, który decyduje się wziąć udział w eksperymencie przeniesienia świadomości do innego ciała. Nie zdaje sobie jednak sprawy z ceny, jaką będzie musiał za to zapłacić. Jeśli podobało Wam się "Memento" Christophera Nolana, jeśli zachwyca Was scena z lustrem z "Kontaktu", "Trial" w reżyserii niejakich braci Lynch z pewnością przypadnie Wam do gustu. Wiele wskazuje też, że będzie z tego pełny metraż w niedalekiej przyszłości.
Code 8
Skrzyżowanie "X-Men" i "Dystryktu 9". Osoby posiadające nadludzkie moce w tym krótkometrażowym świecie żyją w biedzie, niejako zmuszeni przez działania kontrolującego ich rządu. Jedyny sposób na zarobienie pieniędzy to praca na czarno - zdawanie się na łaskę i niełaskę osób, które akuratnie poszukują taniej siły roboczej. W trakcie jeden z takich fuch dwóch bohaterów popada w konflikt z prawem i... resztę musicie zobaczyć w "Code 8". Tak jak w przypadku wcześniejszych produkcji, jest szansa, że i ten film doczeka się wersji pełnometrażowej. Tworząc go i występujący w nim aktorzy (przemykali na ekranach w "X-Files", "The Flash" i "The Arrow") zbierali na to pieniądze na Indiegogo. Mam nadzieję, że nie wykiwają widzów i nakręcą coś równie dobrego.
Rise
Teoretycznie nie powinienem go umieszczać na tej liście, bo "Rise" Davida Karlaka bardziej przypomina zwiastun, niż krótki metraż. Niemniej historia w niej opowiedziana (i efekty w niej użyte) są na tyle dobre, że nie sposób przejść obok tych czterech filmowych minut obojętnie. Jeśli kręcą Was tematy buntu maszyn ("Terminator", "Animatrix"), nawet tak niedługą formą powinniście być zachwyceni. Co ciekawe, to roboty są tutaj pozytywnymi bohaterami. Ludzie raczej się w tym nie sprawdzają. David Karlak krąży z tą zapowiedzią po Hollywood, próbując sprzedać pomysł większemu studio. Czy mu się uda, przekonamy się pewnie w przeciągu kilku najbliższych lat. Przy okazji, to jedna z ostatnich ról tragicznie zmarłego przed kilkoma tygodniami Antona Yelchina.
The iMom
Ciekawe jak użycie literki "i" przed rzeczownikiem spodoba się Apple. Biorąc pod uwagę to, co pokazano w tym filmie, szefostwo firmy raczej nie będzie zadowolone. Nie jest to jednak szort o smartfonach czy tabletach - głównym bohaterem jest co prawda technologia, ale zdecydowanie bardziej zaawansowana, niż to, co mamy na co dzień. Tytułowa iMom to robot zastępujący matkę. O jej przeznaczeniu i historii dowiadujemy się z przerywników reklamowych rodem z Mango - tak samo zresztą o stanie społeczeństwa przyszłości, mającego w zupełnym poważaniu wychowywanie potomstwa. Całość może nie jest wyjątkowo oryginalna, ale jak na tak krótki thriller science-fiction, wykonanie jest zaiste mistrzowskie.
Temple
Kung-fu w klimacie cyberpunkowego sci-fi? Dawno nie widziałem takiej mieszanki. Jest rok 2045. Ludzie na całym świecie cierpią straszne katusze przez dziwną chorobę genetyczną, powodującą, że ich ciało odrzuca własne organy. Jedynym sposobem na przeżycie jest zdobycie cybernetycznych części zamiennych, a te nie są tak łatwo dostępne w tym kolejnym dystopijnym świecie przyszłości. I właśnie z misją zdobycia sztucznej kończyny wyrusza na miasto bohater "Temple". Czy mu się uda? Musicie sprawdzić to sami.
Jiminy
Jeśli macie już dość anglojęzycznych krótkometrażówek, mam dla Was prawdziwy pocisk prosto z Francji. "Jiminy" to pozycja wręcz obowiązkowa dla fanów kapitalnego serialu "Black Mirror" - z powodzeniem mogłaby stanowić jeden z jego odcinków. Chociaż pomysł wyjściowy może wydać się absurdalny (lekko trąci "Ratatujem"), sposób w jaki jest zrealizowany z łatwością pozwala zapomnieć, iż oglądamy czystą fantazję. Tytułowy "Jiminy" to świerszcz, który po umieszczeniu w systemie nerwowym człowieka pozwala na przechodzenie w tryb autopilota. Tym sposobem człowiek może wykonywać wszystko to, co w rzeczywistości sprawia mu duże problemy (np. wiązanie krawata, gotowanie, rozwiązywanie kostki Rubika). Niestety niektóre świerszcze działają wadliwie, ale istnieją mechanicy, którzy są w stanie je zreperować. Jednym z nich jest bohater tego szorta, poproszony przez rodziców dziecka z autyzmem o niezgodną z przepisami pomoc. Niesamowity film.
The Answers
Ostatnie dwa filmy tego zestawienia dość mocno podciągam pod kategorię sci-fi, ale są tak znakomite, że czuję się usprawiedliwiony. Pierwszy z nich to właśnie "The Answers", w którym główny bohater tuż po swojej śmierci ma okazję poznać odpowiedź na dowolne pytanie dotyczące jego właśnie zakończonego żywota. Nie chcę pisać więcej, by nie zepsuć Wam zabawy, ale zaprawdę powiadam Wam, w tej krótkiej formie zawarto zaiste chyba wszystkie możliwe emocje. Oglądając ją widz przeżywa prawdziwą huśtawkę nastrojów. Prawdziwy rollercoaster uczuć. Zdecydowanie polecam - spodoba się zarówno mężczyznom, jak i kobietom. A to nie jest takie proste.
The Candidate
Na zakończenie jeszcze jedna produkcja wspomnianego już tu Davida Karlaka, tym razem na podstawie opowiadania Henry'ego Slezara. Nie jest to do końca science-fiction, do jakiego przyzwyczaiło nas kino (jak również niniejsze zestawienie). Zawiera w zasadzie tylko szczątkowe elementy gatunku (potrafiąca robić niewytłumaczalne rzeczy organizacja, która próbuje skontaktować się z głównym bohaterem), ale opowiedziana jest w taki sposób, że po zakończeniu tego 19-minutowego arcydzieła można tylko zbierać szczękę z podłogi. Wiele robi tutaj znakomity montaż, a najwięcej muzyka Zacka Hemseya (to jego utwór został wykorzystany w zwiastunie "Incepcji"), chociaż i gra aktorska nie pozostawia wiele do życzenia. "Kandydat" to prawdopodobnie jeden z najlepszych krótkich metraży, jakie zobaczycie w życiu.