Musiało minąć ponad trzy i pół wieku, by na jaw wyszła prawda o dziele jednego z najsłynniejszych i najgenialniejszych artystów w historii malarstwa. Tak wyglądało świeżo zdjęte ze sztalugi.
To co jeszcze do niedawna uznane było za portret kobiety czytającej przy oknie dość skąpo urządzonego pokoju list... wciąż jest portretem kobiety czytającej przy oknie list, ale z nowo odkrytym pod warstwą farby dodatkowym obrazem na ścianie. Okazuje się, że Jan Vermeer chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i na podejrzanie pustej ścianie w rzeczywistości umieścił oprawioną w ramę postać Kupidyna. Dlaczego jednak przez tyle lat pozostawał on niewidoczny?
To że "Dziewczyna czytająca list przy otwartym oknie" skrywa jakąś tajemnicę po raz pierwszy okazało się już 42 lata temu, gdy został on prześwietlony promieniami X, które pokazały zarys jego oryginalnej postaci.
Od 1979 przez kilkadziesiąt lat sądzono, że zamalowanie Kupidyna było świadomą decyzją artysty, któremu po prostu miał nie pasować do kompozycji. A że nie chciał malować "Dziewczyny" od początku, skorzystać miał z nadmiaru jasnej farby, by ukryć go kilkoma pociągnięciami pędzla.
Dodatkowe badania wykazały jednak, że Kupidyn został wymazany wiele lat po śmierci Jana Vermeera przez nieznanego artystę. I aż do 2017 roku w zbiorowej świadomości miłośników malarstwa "Dziewczyna" czytała ten list na tle pustej ściany. Ale 4 lata temu, gdy postanowiono poddać obraz czyszczeniu i renowacji, zapadła decyzja o przywróceniu jego oryginalnego wyglądu.
Proces zdrapywania dodatkowej warstwy farby był niezwykle drobiazgowy i czasochłonny. Bardzo obawiano się naruszenia struktury obrazu, ale po czterech latach prac nad dziełem udało się w pełni odrestaurować dzieło Jana Vermeera. Nową odsłonę prezentować można podziwiać w drezdeńskim muzeum, które jest obecnym właścicielem niegdyś należącego do elekcyjnego króla Polski Augusta II Sasa obrazu.
Poniżej zaś możecie oglądać kilkunastominutowy materiał dokumentujący żmudny proces jego odnawiania.