Obrazy ukryte w filmach, czyli sztuka zamknięta w kadrze
Te pośladki gdzieś już chyba widziałem.
Kiedy lata temu opublikowałem wpis o odnalezieniu obrazu w filmie familijnym, nie przypuszczałem, że stanie się on jednym z najpopularniejszych w historii KWP. Kiedy w zeszłym roku pokazałem czytelnikom nie do końca ukryte obrazy w „Krainie lodu”, czytelnicy malarstwo co prawda wychwycili, ale skupili się raczej na tym, że nazwałem „Frozen” kiepskim filmem (podtrzymuję!). Dzisiaj natomiast… też będzie o obrazach. Nie sposób jednak napisać, że są schowane, gdyż są czymś więcej, niż tylko integralną częścią kadru. Są całym kadrem.
Na pomysł tekstu o kadrach filmowych inspirowanych sztuką natchnęła mnie lektura tekstu Justyny Stasiek-Harabin, autorki świetnego bloga o sztuce Minerva, która w listopadzie podzieliła się ze swoimi czytelnikami sześcioma zauważonymi przez siebie obrazami. Kilka dni temu zapytałem autorkę, czy nie będzie miała nic przeciwko, jeśli to na KWP dopiszę kontynuację tego, co zawarła u siebie, co przełożyło się na pomysł wspólnego tworzenia cyklu. W poniższym więc wpisie, oprócz znalezionych przeze mnie (i innych internautów) dzieł malarskich, znajdziecie też tekst i grafiki z Minervy, a czytelnicy Minervy przykłady wskazane przeze mnie znajdą również tam. Gdziekolwiek jednak czytacie te słowa, mamy nadzieję, że uda się Was zachęcić do dalszych poszukiwań.
„Jutta” — John Kacere
Widoczny w nagłówku tego wpisu kultowy już, otwierający kadr z „Między słowami” jest w rzeczywistości przeniesieniem na filmową kliszę portretu pośladków niejakiej „Jutty” Johna Kacere’a. Nie jest to oczywiście jedyny tego typu obraz w dorobku Kacere’a — artysta słynął z uwieczniania kobiet w bieliźnie i czynił to aż do śmierci w 1999 roku. Opisywana tu „Jutta” pojawia się nie tylko w postaci czteroliterowego hołdu złożonego jednemu z ulubionych artystów Sofii Coppoli. Sam obraz widać też w jednej ze scen na ścianie pokoju hotelowego głównej bohaterki.
„Opłakiwanie zmarłego Chrystusa” — Andrea Mantegna
Jeden z piękniejszych kadrów jaki udało mi się wyłapać podczas seansu filmowego. Scena z odpoczywającym ojcem, bohaterem świetnego filmu „Powrót” w reżyserii Andrieja Zwiagincewa niemal w każdym fragmencie nawiązuje do słynnego renesansowego obrazu pt. „Opłakiwanie zmarłego Chrystusa” Andrea Mantegni. Nie ma mowy o przypadku, nawet drapowanie materiału jest tutaj dokładnie odwzorowane. Wspaniała scena, podobnie jak cały film wybitnego Rosjanina. (Justyna)
„Wchodzenie i schodzenie” — M.C. Escher
To akurat dość oczywisty przykład, gdyż sami bohaterowie nazywają iluzję niekończących się schodów „stopniami Penrose’a”. Co ma więc do tego Escher? Otóż prace holenderskiego artysty były, jak sami przyznali, największą inspiracją dla Rogera Penrose’a i jego ojca — Lionela, chociaż tak naprawdę to właśnie Penrose’owie zainspirowali Eschera do namalowania jego najsłynniejszego dzieła „Wchodzenia i schodzenia” z 1960 roku. Escher następnie rozwinął pomysł Penrose’ów, w kolejnym roku tworząc „Wodospad”, podobnie zakręcony jak sama „Incepcja”.
„Dom przy torach” — Edward Hopper
Analizując kiedyś obraz „Dom przy torach” mojego ukochanego Hoppera, zdałam sobie sprawę, że ten dom, to ja już kiedyś widziałam, i to nie byle gdzie, a w filmie Alfreda Hitchcocka. Kto widział jego kultową „Psychozę” ten zapewne ma przed oczyma hotel, wyglądający bardzo podobnie jak budynek uwieczniony na płótnie. Reżyser doceniał mocno sposób budowania napięcia w dziełach Hoppera, inspiracja ta w żaden sposób nie powinna więc dziwić. (Justyna)
„Saturn pożerający własne dzieci” — Francisco Goya
Dzieło powstało w latach 1820–1823 — jest jednym z cyklu 14 tzw. czarnych obrazów namalowanych przez Goyę na ścianach swojego domu na kilka lat przed śmiercią. Inspiracją był adaptowany z greckiej mitologii rzymski mit o bogu Saturnie, który uzyskawszy władzę nad światem tak bardzo obawiał się ją stracić, że zjadał własne dzieci, nie chcąc oddać im tronu. Przyjemniaczek. Do Saturna zaś nawiązać postanowił Guillermo del Toro, który w jednym z wywiadów przyznał, że bladolicy potwór z „Labiryntu fauna” to właśnie bóstwo z obrazu Goi. Z tym że miast swoim synom, głowy odgryza wróżkom.
„Zamek w Pirenejach” — René Magritte
Latające wyspy z “Avatara” to bardzo wyraźna inspiracja pracą „Zamek w Pirenejach” Rene Magritte’a. No bo z czego czerpać pomysły na film sci-fi, jeśli nie z dorobku surrealistów? (Justyna)
„Nocne marki” — Edward Hopper
Dzieło Hoppera wielokrotnie pojawiało się czy też inspirowało różnych twórców filmowych i telewizyjnych. Podobną kawiarnię widzieliśmy w „Głębokiej czerwieni” Dario Argento czy serialu „Simpsonowie”, klimatem obrazu inspirował się Ridley Scott, kręcąc „Łowcę androidów”, ale najczytelniejszy hołd dla obrazu oddał Wim Wenders w „Końcu przemocy”. Zresztą sami zobaczcie.
„Pacyfik” — Alex Colville
Oglądając słynną „Gorączkę” (reż. Michael Mann) zerwałam się pewnego dnia z kanapy na widok kadru z pistoletem na pierwszym planie i mężczyzną w tle. Przecież już to gdzieś widziałam, znam doskonale tę nieprzypadkową kompozycję z obrazu Alexa Colville’a, pt. „Pacyfik”. Świetne jest to malarstwo, powiedzielibyśmy hopperowskie, ze swoim upodobaniem do spokojnej, wyciszonej kompozycji i budowania atmosfery melancholii i niepokoju. (Justyna)
„Napoleon Bonaparte” — Benjamin Robert Haydon
Ostatnia scena „Pojedynku” Ridleya Scotta, nakręconego na podstawie opowiadania Josepha Conrada, to praktycznie samo w sobie zapierające dech w piersiach płótno. Jednocześnie jest to czytelne nawiązanie do obrazu Haydona z 1830 roku, przedstawiającego Napoleona tęsknym wzrokiem spoglądającego na Europę ze skał Świętej Heleny. Bonaparte był przy okazji idolem głównego bohatera „Pojedynku”, także niniejsze nawiązanie nie jest zupełnie oderwane od kontekstu filmu.
„Ofelia” — John Everett Millais
Słynny obraz jednego z prerafaelitów pt. „Ofelia” momentalnie przywodzi na myśl scenę z „Melancholii” Larsa von Triera, w której główna bohaterka, niczym szekspirowska Ofelia unosi się na wodzie w otoczeniu zielonych roślin i kwiatów. Z obrazem tym mam także skojarzenie związane z teledyskiem do piosenki „Where The Wild Roses Grow” Kylie Minogue. (Justyna)
„Kolos” — Francisco Goya
Obraz podpisałem Goyą, natomiast nie jest do końca pewne, czy to właśnie Hiszpan jest autorem tego dzieła. W każdy razie ta alegoria okropności wojny, wizji terroru i chaosu, który ze sobą niesie był niewątpliwie inspiracją dla Jaegerów z „Pacific Rim” Guillermo del Toro. Wielkie roboty, wielkie potwory, kolosy — nawiązanie nie mogło być czytelniejsze. Wizualnie zachwycające dzieła meksykańskiego twórcy, jak twierdzi on sam, nie istniałyby gdyby nie wielcy artyści, którzy walnie przyczyniły się do pobudzenia jego wyobraźni.
„Blue Boy” — Thomas Gainsborough
W tym ostatnim już przykładzie wątpliwości nie ma w zasadzie żadnych — Tarantino w „Django” zaczerpnął z dorobku malarstwa angielskiego, a dokładnie z portretu „Błękitnego chłopca” autorstwa Thomasa Gainsborougha. Trzeba przyznać, że efekt jest dość groteskowy, ale przecież dokładnie o to chodziło. (Justyna)