Potrzeba sposobu, by zainteresować kogoś malarstwem
Ni to muzyka, ni to malarstwo. Ale swoje zadanie spełnia.
Jeśli po ostatniej serii malarskich wpisów a) nie macie jeszcze dosyć, b) wciąż nie wiecie jak zainteresować swoich bliskich (albo dalekich) sztuką nanoszoną na deskę czy płótno, to ten wpis jest właśnie dla Was.
Wydaje się, że odpowiednią metodę na osiągnięcie celu wyróżnionego w tytule tego tekstu znalazł Filipińczyk Eisen Bernardo. W pierwszym podejściu do tego zagadnienia próbował połączyć sztukę z okładkami współczesnych magazynów i chociaż jego prace graficznie prezentowały się nad wyraz dobrze, tak zestawienie głównie lifestyle'owej papki z klasyką nieco zgrzytało. Bernardo nie zrażał się jednak jako takim przyjęciem jego kolaży, w głowie koncypując kolejny sposób propagowania sztuki. Albo muzyki, bo to ją wykorzystał w podejściu drugim.
Co zaskakujące, wplecenie okładek płyt w klasyczne obrazy okazało się łatwiejsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Sam Eisen co prawda i poniekąd słusznie zauważył, że w założeniu fotografia i malarstwo niewiele się od siebie różnią (bo służą głównie utrwalaniu kogoś lub czegoś), jednak wprawa z jaką w istocie połączył jedno z drugim może budzić tylko podziw. Sami zresztą zobaczcie.