Grafika z kalkulatora, czyli fotorealizm w czasach pikseli
Aż trudno uwierzyć, że w czasach, kiedy gry nie zarabiały jeszcze miliardów dolarów, kiedy określenie "niesamowita grafika" oznaczało tylko nieco bardziej udaną kombinację kilku jaskrawo kolorowych pikseli, a niektóre produkcje był tak złe, że zakopywano je w masowych grobach na pustyni, tak zwany fotorealizm był faktycznie na wyciągnięcie ręki. A jeżeli tworzyło się grę na licencji filmowej, to był wręcz wymagany. Nawet jeśli w praktyce miał oznaczać odtworzenie w konsolach o mocy obliczeniowej kalkulatorów zaledwie jednego zdjęcia, które de facto zajmowało większą część pojemności kartridża. Mus to mus.
Taka pikselartowa fotografia najczęściej lądowała na ekranie tytułowym danej gry, choć czasem zdarzało się, że na nośniku zostało wystarczająco dużo miejsca, by zmieścić także drugą, gdzieś na jej zakończenie (czyli tam, gdzie i tak większość nie dochodziła). Co zaskakujące, niektóre z pietyzmem generowane przez deweloperów gier obrazy niesamowite wrażenie robią po dziś dzień, prezentując poziom dla niektórych nieosiągalny nawet przy pomocy specjalistycznych narzędzi graficznych.
Jakby w dowód tego, dwóch artystów specjalizujących się w umiejętnym składaniu kolorowych kwadracików postanowiło pokazać kunszt swoich mentorów, przygotowując animowane zestawienia zdjęć i ich konsolowych pikselowych odpowiedników. Zaprawdę powiadam Wam, to do czego dawniej przy tak znikomych środkach byli zdolni graficy, jest zaiste niesamowite. A możecie się o tym przekonać oglądając poniższe zmiennokształtne GIF-y, stworzone przez wspomnianą dwójkę.










