Trudno uwierzyć, że od premiery ostatniej części adaptacji "Władcy Pierścieni" minęło już 12 lat. Może dlatego, iż w międzyczasie otrzymaliśmy wreszcie "Hobbita" (który okazał jeszcze dłuższy, niż samo oczekiwanie na niego), a może dzięki telewizji, która każdą z części przypomina nam przynajmniej raz do roku. Za tym przypominaniem nie idzie niestety wiele nowego, gdyż szczerze mówiąc nie pamiętam, aby któraś ze stacji zdecydowała się na pokazanie trylogii w wersji rozszerzonej. Tym sposobem, wielu widzów (tych, których nie stać na DVD czy łącze internetowe) nigdy nie mogło się cieszyć w pełni tym, co Peter Jackson zdecydował się ukryć w wersji kinowej. Ale nawet ci, którzy wersję wzbogacone o dodatkowe sceny widzieli, nie zdają sobie sprawy, że kluczowa scena "Powrotu Króla" mogła wyglądać zupełnie inaczej.
Nie tak miał wyglądać ten "Powrót Króla"
Nie tak miał wyglądać ten "Powrót Króla"
Nie tak miał wyglądać ten "Powrót Króla"
Trudno uwierzyć, że od premiery ostatniej części adaptacji "Władcy Pierścieni" minęło już 12 lat. Może dlatego, iż w międzyczasie otrzymaliśmy wreszcie "Hobbita" (który okazał jeszcze dłuższy, niż samo oczekiwanie na niego), a może dzięki telewizji, która każdą z części przypomina nam przynajmniej raz do roku. Za tym przypominaniem nie idzie niestety wiele nowego, gdyż szczerze mówiąc nie pamiętam, aby któraś ze stacji zdecydowała się na pokazanie trylogii w wersji rozszerzonej. Tym sposobem, wielu widzów (tych, których nie stać na DVD czy łącze internetowe) nigdy nie mogło się cieszyć w pełni tym, co Peter Jackson zdecydował się ukryć w wersji kinowej. Ale nawet ci, którzy wersję wzbogacone o dodatkowe sceny widzieli, nie zdają sobie sprawy, że kluczowa scena "Powrotu Króla" mogła wyglądać zupełnie inaczej.