Chociaż trzecia część prequelowej trylogii "X-Men", zapoczątkowana "Pierwszą klasą", a kontynuowana w "Przeszłości, która nadejdzie", nadejdzie wcześniej niż biblijna apokalipsa, musimy poczekać jeszcze kilka dni na jej oficjalną premierę. Nie wiadomo jaki będzie to film (chociaż krytycy już zaczęli kręcić nosem), ale wiadomo, iż nie może być gorszy od innej trzeciej części, wieńczącej oryginalną trylogię sprzed 10 lat. To czego wielu obawiało się najbardziej, a więc obsady portretującej na ekranie młodsze wersje kultowych mutantów, okazało się być jedną z najsilniejszych stron serii. Jak się jednak okazuje, o wyborze konkretnych aktorów decydował nie casting, ale... czysty przypadek. A dokładniej splot okoliczności z udziałem internetowej wyszukiwarki obrazków oraz grafik przygotowanych przez fanów komiksów Marvela.
Jak pewnie wiecie, albo i nie, w "X-Men: Apocalypse" tytułowy mutant ma do swojej dyspozycji czterech jeźdźców, będących nikim innym, jak tylko mutantami. W pierwotnej wersji scenariusza przez większość filmu mieliśmy oglądać trzech, a czwarty miał być ujawniony w ramach typowego zwrotu w akcji. Okazać się nim miał grany przez Jamesa McAvoya Profesor X, jednak ostatecznie zrezygnowano z dość naciąganej wolty, w związku z faktem, że scenarzyści Simon Kindberg i Bryan Singer nie mieli pomysłu jak dalej pociągnąć ten wątek. W związku z tym miast nieco naciąganie przeinaczać Xaviera w poplecznika Apokalipsy, zdecydowano się dodać faktycznego czwartego jeźdźca.
Osobom, które nie miały styczności z komiksami o mutantach, już wyjaśniam, że skład jeźdźców przez lata zmieniał się wielokrotnie. Jedni mutanci zastępowali innych, a jeśli podliczyć wszystkich, którzy wcielali się w Wojnę, Głód, Śmierć i Zarazę (zamiast biblijnego Zwycięzcy), okaże się, iż było ich przynajmniej kilkudziesięcioro. Kindberg i Singer długo nie mogli zdecydować się, którą z wielu obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami postaci pokazać w filmie. Ostatecznie wybrali taką, która będzie nie tylko odpowiednio potężna, ale też wpadać w oko przynajmniej męskiej części publiczności - Psylocke.
A jak obsadzili w tej roli znaną m.in. z serialu "Newsroom" Olivię Munn? Tutaj dochodzimy do sedna wpisu. Scenarzyści zaczęli typować, które aktorki budową ciała i aparycją najbardziej przypominają wspomnianą mutantkę, przy okazji wpisując ich nazwiska w internetową wyszukiwarkę grafik. Przypadek chciał, że po sprawdzeniu nazwiska Munn oczom ich ukazała się stworzona przez fana komiksów i samej aktorki grafika, na której właśnie Olivię wyobraził sobie w skąpych fatałaszkach Psylocke. Widząc to panowie Simon i Bryan już wiedzieli, że casting w tym wypadku nie będzie konieczny.
Sama Olivia Munn z miejsca przyjęła propozycję twórców "X-Men: Apocalypse", rezygnując tym samym z występów w kapitalnym "Deadpoolu", gdzie wcielać się miała w postać dziewczyny tytułowego antybohatera. I w sumie dobrze się stało, bo Morena Baccarin jako Vanessa momentami kradła film samemu Ryanowi Reynoldsowi, a Olivia w bojowym wydaniu przynajmniej w zwiastunach zdaje się być strzałem w dziesiątkę.
A wszystko za sprawą niepozornego dzieła domorosłego artysty, który do tej pory pozostaje niestety anonimowy.