Kiedy niecałe 3 lata temu wyszedłem z kina z pokazu pierwszej części "Strażników galaktyki" byłem nieco skonsternowany, co też przełożyło się na stosunkowo chłodną recenzję filmu Jamesa Gunna. Filmu, którzy krytycy i widzowie okrzyknęli niemal nowymi "Gwiezdnymi wojnami", nazywając go wzorową space operą. Dlatego kiedy zobaczyłem nieco bardziej stonowane opinie na temat sequela, obejrzawszy ponadto kilka średnio udanych zwiastunów, niemal zrezygnowałem z wizyty w kinie. I byłby to jeden z największych błędów, jakie popełniłem w życiu.
Recenzja "Guardians of the Galaxy vol. 2"
Po 25 minutach reklam zaczynałem już odczuwać lekkie znużenie, autentycznie przymykając oczy podczas projekcji całkiem efektownego logo Marvel Studios. Chwilę potem jednak o zasypianiu nie mogło być mowy - widzowie zgromadzeni w kinie nie pozwoliliby na to, zanosząc się ze śmiechu już od pierwszych sekund filmu. A ja wraz z nimi. Bo "Strażnicy galaktyki 2" to przede wszystkim rewelacyjna, pełna słownych i sytuacyjnych gagów komedia, ubarwiona efektowną kosmiczną napierdalanką. Żartów i scen akcji jest chyba dwa razy więcej niż w części pierwszej, ale to właśnie dlatego zabawa na dwójce jest tak przednia.
Widzowie niemal nie mają czasu na złapanie oddechu, a humor pojawia się nawet w scenach nieco bardziej melodramatycznych. Z tego co czytałem, niektórym osobom przeszkadzał fakt, że część żartów wprowadzała emocjonalny chaos do całości, ale ja tą całość właśnie kupiłem. Jedynka, jak pisałem 3 lata temu, denerwowała mnie takim rozgraniczeniem między dramatem (czyt. patosem) a komedią, dwójka zaś ujęła mnie fenomenalną, smakowitą mieszanką wzniosłości i farsy. Tak właśnie powinien wyglądać dobry sequel.
Awesome Mix vol. 2
Jeżeli pierwsza część "Strażników..." uwiodła was muzyką, to po części drugiej od razu sięgniecie po soundtrack i nie będziecie w stanie się od niego oderwać - tak jak ja teraz, pisząc ten chaotyczny zbiór myśli świeżo po seansie. Piosenki perfekcyjnie ilustrują to, co dzieje się na ekranie (dodając niejednokrotnie jeszcze więcej humoru), a część scen wygląda dzięki nim jak najlepszego sortu teledyski. Dochodzi wręcz do tego, iż nawet ultrabrutalną scenę masowej wręcz egzekucji równo w połowie filmu (jest też w trailerze, to nie spoiler) ogląda się z uśmiechem na ustach.
Niewiele znam filmów, których sequel byłby lepszy niż oryginał, ale "Strażnicy galaktyki vol. 2" na pewno do takich zaliczam. W przeciwieństwie do "Szybkich i wściekłych 8", film Gunna to odmóżdżacz najlepszego sortu. Czuć tutaj szacunek do widza, poszatkowana nieco fabuła i dość banalny scenariusz w ogóle nie przeszkadzają w odbiorze, a film będący w sumie parodią nie staje się własną autoparodią. Jeżeli trzecia część będzie tak kapitalna jak to, co obejrzałem przed kilkudziesięcioma minutami, gotów jestem odszczekać to, co napisałem o pierwszej odsłonie i ogłosić "Strażników Galaktyki" wzorem filmowej trylogii. Zaprawdę powiadam wam - to trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć.