Od wielu już lat na samo brzmienie słowa "galeria" ludzie odruchowo chwytają za portfel, bynajmniej nie z powodu cen pobieranych za wstęp do przybytku, gdzie nie tylko wskazana jest cisza, ale też obowiązuje niepisana zasada, że przed każdym, nudnym jak starcie arcymistrzów szachowych, obrazie należy stanąć i wymownie pokiwać z uznaniem głową. Wiele osób już zapomniało albo wyrzuciło z pamięci pierwotne znaczenie wspomnianego w cudzysłowie zlepku morfemów, pieniądze chowając przed lubującymi się w niekontrolowanych odruchach zakupowych partner(k)ach.
Mówiąc prościej - galerie dzielimy na dwie kategorie: nudne oraz drogie. Prawda jest jednak taka, że tak jak w drugich można trafić na atrakcyjne promocje, tak i w pierwszych można trafić na przykuwające wzrok okazje, które uczynią odchamiającą wycieczkę nieco bardziej krwistą.
Przed Wami kilka przykładów klasycznych dzieł, które udowadniają, że licząca nieraz kilkaset lat sztuka to nie tylko ładne krajobrazy, soczyste owoce i ponure twarze spasionych monarchów i możnowładców, ale też często dynamiczne, a jeszcze częściej krwawe laurki wystawione mitom, legendom, ale też wydarzeniom historycznym, na myśl o których włos na głowie z pewnością się zjeży.
Elementy anatomiczne - Théodore Géricault
Zafascynowany ludzką anatomią i śmiercią francuski malarz w drugiej dekadzie XIX wieku zaczął odwiedzać paryską kostnicę, gdzie zajmował się tworzeniem szkiców ludzkich części ciała, doskonaląc swoją technikę. Bardzo szybko jednak odnalazł w nich "ukryte piękno", przez co stały się główną tematyką jego kolejnych dzieł. Jako że w tym okresie kostnice wypożyczały studentom anatomii części ciała (doświadczenie na martwej tkance), Géricault również postanowił zabierać do swojej pracowni ręce, nogi a nawet głowy i ich postępujący rozkład uwieczniać na płótnie. Artystę urzekła nietypowa paleta barw powstająca dosłownie na jego oczach, kiedy wypożyczone eksponaty w efektowny (i niezbyt przyjemny dla nosa) sposób gniły.
Diomedes zjadany przez konie - Gustave Moreau
Konie Diomedesa wywodzą się z mitologii greckiej. Były to cztery klacze karmione ludzkim mięsem przez ich właściciela, a ich schwytanie stało się jedną z dwunastu prac Heraklesa (jeśli mam wchodzić w szczegóły, to dodam, że ósmą). Według mitu Heraklesowi bardzo szybko udała się ta sztuka, ale zanim zdołał je wywieźć z Tracji, doszło do konfrontacji między nim a Trakami. W trakcie wykonywania zadania klacze pożarły przyjaciela Heraklesa, a on sam uspokoił je dopiero rzucając im na pożarcie ogłuszonego Diomedesa (i tak, moi drodzy, narodziła się ironia). Tę ostatnią scenę uwiecznił na swoim obrazie Moreau.
Apollo obdziera Marsjasza ze skóry - Jusepe de Ribera
Obraz z 1637 roku przedstawia inna scenę z greckiej mitologii, będącą zwieńczeniem pojedynku pomiędzy Apollinem a Marsjaszem. O co w nim chodziło? Posłużę się cytatem, który wykorzystano w artykule na polskiej Wikipedii:
Marsjasz znalazł flet odrzucony przez Atenę, gdyż granie na nim szpeciło jej oblicze. Uzbrojony w instrument Marsjasz wyzwał Apolla na pojedynek. Wspólnie uradzili, iż zwycięzca zadecyduje o losie pokonanego. Apollo, grając obrócił lutnię i wezwał Marsjasza, by ten poszedł w jego ślady. Masjasz, oczywiście, nie mógł tego zrobić i Apollo został ogłoszony zwycięzcą. Triumfujący bóg związał Marsjasza do konaru wysokiej sosny i obdarł go ze skóry. (Apollodor, Bibliotheca, 1,4,2)
Jeśli więc kiedykolwiek spojrzycie krzywo na Ramsaya Boltona z "Pieśni lodu i ognia" George'a R.R. Martina, wiedzcie, że to co robi jest zaiste boskie.
Saturn pożerający własne dzieci - Francisco Goya
Dzieło powstało w latach 1820-1823 - jest jednym z cyklu 14 tzw. czarnych obrazów namalowanych przez Goyę na ścianach swojego domu na kilka lat przed śmiercią. Inspiracją był tym razem adaptowany z greckiej mitologii rzymski mit o bogu Saturnie (a ludzie czepiają się Led Zeppelin o nadmierną inspirację), który uzyskawszy władzę nad światem tak bardzo obawiał się ją stracić, że zjadał własne dzieci, nie chcąc oddać im tronu (za jednym zamachem pozbywając się problemu ukrycia zwłok). Przyjemniaczek. Dziwnym zbiegiem okoliczności, Saturn jest patronem siedemdziesięciolatków (niekoniecznie kanibali), a Hiszpan zaczął tworzyć swoje przerażające dzieło w wieku 73 lat.
Sprawiedliwość Kambyzesa - Gerard David
Odejdźmy na chwilę od mitologii przeskakując do I wieku naszej ery oraz zbioru opowiadań Waleriusza Maksymusa ("Pamiętne czyny i słowa"), który podobnie jak Herodot w "Dziejach" opisał legendę o perskim królu z VI wieku przed Chrystusem, który wydał surowy wyrok na przyjmującego łapówki sędziego Sisamnesa. Kambyzes II kazał go stracić i obedrzeć ze skóry, z której następnie przygotowano swego rodzaju obicie/nakrycie na krzesło stojące w sali, gdzie wydawał wyroki (widoczne w prawym górnym rogu prawej części dyptyku). A ludzie narzekają na działania CBA.
Judyta odcinająca głowę Holofernesowi - Caravaggio
Temat zaczerpnięty z biblijnej Księgi Judyty na swoich obrazach zaprezentowali również Donatello, Botticelli, Giorgione, Cranach i Elder, ale tylko Caravaggio uchwycił najbardziej dramatyczny (i tryskający krwią) moment odcinania głowy asyryjskiemu wodzowi Holofernesowi. Czym sobie na to zasłużył? Dowodzona przez niego armia oblegała zajęte przez Izraelczyków miasto Betulię i po 34 dniach wiele zaczynało wskazywać, że obrońcy będą musieli złożyć broń. Na szczęście lud Izraela miał w odwodzie młodą i piękną wdowę Judytę, która postanowiła obronić miasto wskakując Holofernesowi do łóżka. Po trzech dniach uwodzenia i libacji śliczna niewiasta chwyciła za nóż i odcięła (nomen omen) urżniętemu wodzowi głowę i wróciła z nią do miasta. Widząc głowę zawieszoną na murach miasta wojsko asyryjskie zamiast żądzy krwi zaczęło odczuwać strach i... uciekło w popłochu, bo to przecież najlogiczniejsza rzecz, jaką mogło w takiej sytuacji zrobić. Ehh, Biblia. Wracając do samego obrazu - jako Judytę Caravaggio uwiecznił na swoim obrazie ulubioną kurtyzanę Fillide Melandori (pojawia się również na innych jego dziełach, wcielając się m.in. w św. Katarzynę i Marię Magdalenę), której pierwotnie pozostawił odsłoniętą jedną pierś. Niestety, wyrzuty sumienia kazały mu później domalować półprzeźroczystą tkaninę bluzki, tym samem odbierając nam niemal całą przyjemność z wizyty w Galleria NAzionale d'Arte Antica, gdzie obraz obecnie się znajduje.
Rzeź niewiniątek - Peter Paul Rubens
Pamiętacie jak młoda kobieta, której polskie media wystawiły w 2012 roku pomnik, wyznała, że czytuje Biblię? Ja też nie, ale Ewangelia Mateusza wydaje się zawierać kilka interesujących wskazówek na temat sposobu pozbycia się niechcianego dziecka. Chodzi tu co prawda o chłopców poniżej drugiego roku życia, których obawiał się król Judei z łaski Rzymu, ale niektóre metody są przecież efektywne bez względu na płeć. Najbardziej efektownie sprawę Rzezi (w której, wg różnych przekazów, wcale nie było; była, ale zabito wówczas nie więcej niż 25 dzieci; była i wymordowano w niej 144 tysiące niemowląt) na swoim obrazie przedstawił Rubens. Opłaciło się - szacowana wartość obrazu to około 100 milionów dolarów. Mord na dziecku zawsze dobrze się sprzedaje.
Wielki wyczyn! Z trupami! - Francisco Goya
Nie, to nie jeden z serii słabych żartów rozrzuconych po tym wpisie, tylko przełożony na język polski tytuł jednej (konkretnie - trzydziestej dziewiątej) z 82 rycin Francisco Goi pod zbiorczym tytułem "Okropności wojny" (to wersja skrótowa, pełna brzmi: "Fatalne skutki krawawej wojny z Napoleonem w Hiszpanii. I inne dosadne kaprysy"). Powstały one pod wpływem doświadczeń, jakie artysta wyniósł z toczonej z Francją hiszpańskiej wojny niepodległościowej. Może trudno w to uwierzyć, ale nie dalej jak 200 lat temu Francuzi nie tylko nie wywieszali białej flagi, zaszyci się w swoich domach ze ślimakami, żabami i winem, ale wygrywali bitwę za bitwą, w międzyczasie zajmując się gwałceniem, torturowaniem, odrąbywaniem kończyn i rozszarpywaniem na kawałki jeńców przy pomocy koni. Hiszpanie zresztą nie pozostawali dłużni, ale tego Goya już na swoim grafikach nie przedstawił. A szkoda.