Pod tym enigmatycznym i, biorąc pod uwagę zasady matematyki, błędnym tytułem, kryje się teoria, która rzuciła na kolana nie tylko Hollywood (o tym za chwilę), nie tylko zdecydowaną większość świata nauki, ale także praktycznie całą ludzkość. Ludzkość, która za sprawą magazynu Rolling Stone poznała inne podejście do wydawałoby się banalnego iloczynu dwóch jedynek. Po tym, co za chwilę przeczytacie, już nigdy nie spojrzycie na tabliczkę mnożenia w ten sam sposób.
Terrence'a Howarda na pewno widzieliście tu i ówdzie. Za sprawą świetnej roli w "Mieście gniewu" i nominacji do Oscara po występie w "Pod prąd" (ang. "Hustle & Flow"), czarnoskóry aktor szybko wskoczył do elity show-biznesu. Wkrótce otrzymał propozycję zagrania w pierwszym "Iron Manie", za którego otrzymał najwyższe spośród wszystkich aktorów w obsadzie komiksowego hitu wynagrodzenie (wyższe nawet od wypłaty dla Roberta Downeya Jr.). Sława i pieniądze szybko zawróciły jednak Howardowi w głowie, a najbardziej przekonały się o tym kobiety (które bił), koledzy z planu (którymi gardził) i on sam (którego kochał).
Narcyz
Terrence Howard jest przekonanym o swojej wartości i geniuszu narcyzem przynajmniej od połowy pierwszej dekady XXI wieku. Wczytując się jednak w jego wspomnienia z dzieciństwa, można natrafić na genezę samouwielbienia, wyniesioną z murzyńskiej dzielnicy Cleveland. Terrence zaczął kochać Terrence'a za sprawą ojca, który po odbyciu 11-miesięcznej odsiadki za zasztyletowanie czekającego w kolejce do Świętego Mikołaja mężczyzny miał mu do przekazania tylko jedno. Młody Howard, który nawiasem mówiąc był świadkiem mordu, usłyszał od swojego tatusia krzepiące serca słowa.
Widzisz tego skurwiela? Tego małego rudego skurwiela po drugiej stronie lustra? Kochaj go, bo jedyną osobą, która bez względu na wszystko zawsze przy tobie będzie, to właśnie ten mały skurwiel.
Terrence nie miał innego wyboru i ta miłość bardzo mu w życiu pomagała. Przynajmniej do momentu, kiedy we wspomnianym lustrze przestał zauważać kogokolwiek innego. Prawdopodobnie właśnie przez to (i wygórowane oczekiwania finansowe) nie przedłużono z nim kontraktu i nie zobaczyliśmy go w drugim "Iron Manie". To przez to Howard przestał oglądać się na wszystko i wszystkich, spadając z wysokiego konia do rowu, z którego wychodził już za niespełna 40 tysięcy dolarów, by filmowy świat całkiem o nim nie zapomniał. To właśnie ubóstwienie własnej osoby dało mu do zrozumienia, iż pojął coś niepojętego, coś co unieśmiertelni jego nazwisko. To coś nazwał "Terryologią". A czego się spodziewaliście?
Szaleniec
Pamiętacie jako zahipnotyzowany scjentologią Tom Cruise opowiadał w telewizji o tym, że wie wszystko o historii psychiatrii, nazywając ją pseudonauką i podważając wszystko, co na jej temat wiemy? Terrence Howard musiał mu pozazdrościć, bo zaczął robić to samo z matematyką.
Terrence Howard wierzy, jest święcie przekonany i przez 17 godzin każdego dnia stara się udowodnić, iż iloczyn dwóch jedynek wynosi dwa. Innymi słowy, dla Terrence'a Howarda pierwiastek z dwóch to jeden. Terrence Howard dzień w dzień zapisuje niekończące się ciągi równań: raz lewą, a raz prawą ręką; od lewej do prawej i od prawej do lewej strony kartki. Małego tego - do zapisywania dowodu równania używa wymyślonego przez siebie języka i symboli, tak aby nikt nie mógł wykraść jego sekretu przed opatentowaniem. Co więcej, Terrence Howard nie skupia się wyłącznie na przelewaniu myśli na papier. On buduje. Wycina z papieru i plastiku skomplikowane kształty, łącząc je w różne figury, które mają dowieść racji, w którą święcie wierzy.
1 x 1 = 2
"To ostatnie stulecie, w którym nasze dzieci będzie się uczyć, że jeden razy jeden równa się jeden. Nie będą już musiały dorastać w ignorancji. Za niespełna dwadzieścia lat będą wiedzieć, że jeden razy jeden wynosi dwa. Pokażemy im prawdę. Pokażemy im prawdziwie uniwersalną matematykę", mówił w wywiadzie dla Rolling Stone. Objawienie spłynęło na niego po ukończeniu liceum, kiedy zajął się studiami inżynierii chemicznej. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy pokłócił się z wykładowcą o iloczyn dwóch jedynek.
"Jak może wynosić jeden? Jeżeli jeden razy jeden równa się jeden, oznacza to, że liczba dwa nie ma żadnej wartości, ponieważ jeden pomnożony przez siebie samego nie daje efektu. Jeden razy jeden równa się dwa, ponieważ pierwiastek kwadratowy z czterech wynosi dwa. Więc ile wynosi pierwiastek z dwóch? Powinien wynosić jeden, ale w szkole uczą nas, że wynosi dwa, a to przecież niemożliwe!"
Idiota
Terrence Howard twierdzi, że gdyby Pitagoras dożył czasów, w których Terrence Howard dokonał swojego odkrycia, "straciłby głowę". Einstein zresztą też. Oraz Tesla. Terrence Howard tak bardzo kocha siebie oraz to co robi, że prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z faktu, iż pierwiastkowanie nie jest jednoznaczne z dzieleniem przez dwa. Nikt zresztą nie jest w stanie wybić mu tego z głowy. Nawet argumentując, że pierwiastek z "głowy" według jego "Terryologii" daje przecież "półgłówka". A stąd już przecież naprawdę niedaleko do "małego skurwiela", którego kocha, jak widać, miłością bezgraniczną. Ale dlaczego by nie miał, skoro już tylko on, zgodnie z zapowiedzią potrafiącego motywować ojca, mu pozostał?
Na zakończenie zadajmy sobie jednak pytanie. Co jeśli Terrence Howard ma rację? No właśnie. Co? PS: Stężenie "Terrence'a Howarda" w tekście zamierzone. Tak byście dobrze go zapamiętali. Uczyńmy go nieśmiertelnym, w końcu tego właśnie pragnie.
Na podstawie Rolling Stone: Terrence Howard's Dangerous Mind