Chińczycy wyprodukują wszystko. Nawet białych aktorów
Kiedy na teatralnych deskach w starożytnej Grecji pojawiała się postać kobieca, wszyscy wiedzieli, że wciela się w nią mężczyzna - płeć piękna nie miała wstępu na scenę. Kiedy w 1961 roku na ekrany weszła adaptacja "Śniadania u Tiffany'ego", w rolę Japończyka I.Y. Yunioshiego wcielił się Amerykanin Mickey Rooney, czym wywołał niemałe kontrowersje. Kiedy Bareja szukał odtwórcy roli Krashana Bhamaradżanga, mieszkającego w Warszawie studenta z Syjamu ze "Zmienników", przemalował twarz Piotra Pręgowskiego, tworząc jedną z najbardziej udanych postaci komediowych. A co robili Chińczycy, kiedy potrzebowali w swoich filmach aktorów z Zachodu, a tacy nie byli niestety na wyciągnięcie ręki reżimu? Pewnie domyślacie się już odpowiedzi - to samo.
Od zakończenia II wojny światowej, aż do końca lat 80. na komunistycznej chińskiej ziemi zaiste trudno było znaleźć obywatela Stanów Zjednoczonych, więc wyobraźcie sobie, jak bliskie niemożliwości było odnalezienie pochodzącego z USA aktora. Od tej reguły zdarzył się oczywiście mały wyjątek (ekspatriant Sidney Shapiro, który został wysłany do Szanghaju przez amerykańską armię, ale zakochał się w popierającej komunistów chińskiej aktorce i postanowił zostać za jedwabną kurtyną, po pewnym czasie przyjmując obywatelstwo ChRL; był tłumaczem literatury, który okazjonalnie pojawiał się na ekranie), ale regułą stało się produkowanie zachodnich aktorów na użytek własny. A wszystko z pomocą peruk (blond bądź rudych), sztucznych nosów (długich i haczykowatych), taśmy podtrzymującej powieki (skośność oczu trzeba było jakoś maskować) i rozjaśniającego makijażu. W ogromnych ilościach.
Jak amerykańskie postaci prezentowały się na ekranie? Prawdę mówiąc, całkiem nieźle. Przyjrzyjcie się poniższym przykładom i sami oceńcie jakość wykonania charakteryzacji, mając na uwadze fakt, że wykonywano je w stosunkowo zamierzchłych czasach. 60 lat w kinie, to jak 600 lat w literaturze (tak na oko).
"Koszykarka nr 5" (1957 rok, tytuł oryginalny: 女篮5号)
Amerykanie pojawiają się tylko na moment i są przedstawieni niezbyt pozytywnie - faulują i oszukują uczciwych chińskich sportowców. Jak widać na zdjęciach, ich kibice sportretowani są w podobny sposób.
"Sanmao w szkole" (1958 rok, tytuł oryginalny: 三毛学生意)
Lata 40. XX wieku. Pijany amerykański żołnierz zapuszcza się w szanghajski tłum, przy okazji bijąc każdego napotkanego autochtona. Kiedy próbuje go aresztować lokalna policja, w sprawę miesza się żandarm, będący krajanem naszego bohatera. Nakazuje funkcjonariuszowi się wynieść, a następnie odchodzi ramie w ramię ze swoim rodakiem.
"Qixi" (1960 rok, tytuł oryginalny: 奇袭)
Pijany Jankes zostaje zwabiony w krzaki przez pięknie ćwierkającego ptaka. Okazuje się jednak, że ptakiem jest komunistyczny żołnierz z Chin, który wymierza w niego swój karabin i... nie wiem co następuje później. Musicie obejrzeć sami.
"Wschód jest czerwony" (1964 rok, tytuł oryginalny: 东方红)
Rudzielec na zdjęciach jest amerykańskim ważniakiem, który nie zawaha się użyć pistoletu, jeśli któryś z biednych Chińczyków zakwestionuje jego metody pracy. Dowódca statku Prezydent Wilson umie też tańczyć, czego nie omieszka pokazać na ekranie w filmie zahaczającym o Rewolucję Kulturalną.
"Amerykański pilot" (1980 rok, tytuł oryginalny: 一个美国飞行员)
Historia Henry'ego Epsteina (Amerykanin żydowskiego pochodzenia!), który szuka schronienia przed okupującymi część Chin Japończykami wśród prokomunistycznych wieśniaków. Ponadto mówi płynnym, nieskażonym zachodnim akcentem mandaryńskim i nie potrafi posługiwać się pałeczkami.
"Promień śmierci na Wyspie Koralowej" (1980 rok, tytuł oryginalny: 珊瑚岛上的死光)
Pierwsze w historii chińskie science fiction, w którym mamy wszystko: odręcznie rysowane promienie śmierci, roboty z kartonu i szatańskich Amerykanów. Chociaż postać ze zdjęć nie przypomina nam zbytnio osobnika o urodzie kaukaskiej, Chińczycy zarzekają się, że jest bardzo podobny do mieszkańców USA.
"Śmiertelna furia dumy" (1983 rok, tytuł oryginalny: 武林志)
Tym razem nie Amerykanin, ale Sowieta został sportretowany przez chińskiego aktora. Pochodzący zza żelaznej kurtyny zapaśnik nie dość, że wygrywa z Azjatami, to jeszcze z nich drwi. Na szczęście znajdzie się przedstawiciel klasy robotniczej, który stawi mu czoła.
Bonus na zakończenie: Tak Chińczycy wyobrażali sobie postaci zaciekłych wrogów - Japończyków:
PS: Pomysł na wpis oraz streszczenia wątków amerykańskich wziąłem z serwisu Asia Obscura, który z całego serca polecam wszystkim osobom zainteresowanym tym na wpół skośnookim kontynentem.